,, ... Kapucyni uklękli przy chorym i modlili się, odmawiając Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo, modlitwę o dobrą śmierć oraz modlitwę do św. Józefa, - patrona umierających. Razem powtarzali słowa:
,, Jezu, Maryjo, Józefie, oddaję wam serce i duszę. Jezu, Maryjo, Józefie, bądźcie ze mną przy skonaniu. Jezu, Maryjo, Józefie, niech w Waszej obecności moja dusza w pokoju wyjdzie z ciała ".
Przygotowano święte oleje i ojciec Paolo udzielił Ojcu Pio ostatniego namaszczenia. Umierający zachował pełną świadomość, doskonale zdawał więc sobie sprawę z wszystkiego, co się dzieje. Jego ciało oblało się potem, a stopy i dłonie zrobiły się bardzo zimne. Lekarze zorientowali się, że nastąpił atak serca, zrobili mu więc zastrzyk w klatkę piersiową. Zamkniętymi oczami powtarzał słowa: ,,JEZU..., MARYJO...". Pod koniec poruszał wargami, ale nie był w stanie wydobyć z siebie nawet szeptu. Kapucyni wołali do niego: ,, Ojcze!
Ojcze !". Po raz ostatni otworzył oczy i spojrzał na ukochanych braci. O wpół do trzeciej nad ranem, ściskając w dłoni różaniec, delikatnie skłonił głowę i wyzionął ducha. Doktor Gusso, który był przy ojcu Pio w ostatnich chwilach, powiedział, że była to najspokojniejsza i najpiękniejsza śmierć, jakiej był świadkiem.
Ojciec Piotr żył jak święty i tak też zmarł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz