Nie ma się jednak czego lękać, bo zwyciężyć możemy i musimy. Ale w jaki sposób? Otóż nie ufając nic sobie i oddając siebie, i wszystkie pokusy, i trudności Niepokalanej, na pewno zawsze wyjdziemy zwycięsko (oczywiście musimy też i z naszej strony czynić, co tylko możemy, by nie upaść). Niepokalana nie potrafi opuścić swych dziatek.
Szatan nie śpi i z dopuszczenia Bożego nieraz podsuwał Wam będzie różne “mądre” rady, wskazywał inne “niby obowiązki”, inne “szczęścia”, ale kto Niepokalaną szczerze, całym sercem pokocha, ten łatwo rozpozna i odpędzi wroga. Wiernie Jej służąc najbardziej też możemy przysłużyć się rodzinie, bo czyż Niepokalana nie potrafi bez porównania lepiej od nas im dopomóc? Jej oddawajmy wszystkich drogich naszemu sercu, a Ona, najlepsza Matka, najwięcej im dopomoże.
A pomyślcie teraz, jak nam przyjemnie będzie na łożu śmierci, gdy będziemy mogli szczerze powiedzieć: Niepokalana, jam z miłosierdzia Twego dla Ciebie całe życie poświęcił, dla Ciebie pracował i cierpiał i dla Ciebie umieram. Jam Twój!!!… Jakiś pokój, jakie błogie szczęście w nadziei bliskiego ujrzenia Jej zalewać będzie serce? I jakież spotkanie w niebie?… O Drodzy Bracia, w chwilach walk ciężkich z trojakim wrogiem: ciałem, szatanem i światem, wspomnijcie na błogie szczęście obłóczyn i… na owo szczęście – przy śmierci.
W życiu zakonnym nie patrzcie na złe przykłady, pomnąc, że i pomiędzy Apostołami znalazł się Judasz, który nadużył tak wielkiej łaski powołania, ale naśladujcie najlepszych. Niech każdy z Was stara się jak najwięcej przyjemności zrobić Przen. Sercu Pana Jezusa i Niepokalanej i co dzień więcej, bo każda chwilka życia umyka bezpowrotnie, a czas próby na tym świecie króciutki. Kończę, bom się i tak już zbytnio rozpisał, życząc, byście tak pokochali Niepokalaną, żebyście bez Niej żyć już nie potrafili.”
(z listu do braci zakonnych z wydawnictwa “Rycerza Niepokalanej” w Grodnie, 03.01.1927)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz