1. Jeśli my Jej, to i nasze wszystko jest Jej i Pan Jezus przyjmuje wszystko od nas, jak od Niej, jak rzeczy Jej. I Ona nie może wtedy pozostawić tych czynności niedoskonałych, ale czyni je godnymi siebie, tj. niepokalanymi bez najmniejszej zmazy. Stąd dusza Jej oddana, chociaż by nawet wyraźnie nie zwracała uwagi na Niepokalaną i wprost ofiarowała Przenajświętszemu Sercu Jezusowemu modlitwę, pracę, cierpienia czy cokolwiek, sprawia Przenajśw. Sercu Pana Jezusa bez porównania więcej przyjemności, niż gdyby tak Niepokalanej nie była oddana.
2. Ponieważ Ona jest najdoskonalej Jezusowa, a Jezus Bogiem i Ojca Przedwiecznego własnością, każda nasza ofiara, chociażby wprost skierowana do Ojca Przedwiecznego, z natury rzeczy oczyszcza się w Niepokalanej i do nieskończonej doskonałości podnosi w Jezusie, i staje się przedmiotem upodobania Trójcy Przenajświętszej.
3. Dlatego szatanowi bardzo na tym zależy, by dusze odwieść od łączności z Niepokalaną Matką Niebieską, bo wie, że dusza wykluczająca to pośrednictwo Niepokalanej ofiaruje Panu Jezusowi dary tak pełne niedoskonałości, że bardziej kary niż nagrody będą godne. – A najgorsze to, że dary są zarażone pychą, że nie potrzebujemy Matki Bożej. – Zaznaczam, że nie dotyczy to czynności ofiarowanych Panu Jezusowi wprost, chociaż nic nie wspominamy o Niepokalanej, jeżeli Jej nie wykluczamy, bo często to, co się samo przez się rozumie, tego już nie mówimy. Tak więc dusza oddana Niepokalanej powinna swobodnie iść za natchnieniem serca i o wiele śmielej zbliżać się i do Tabernakulum, i do Krzyża, i do Trójcy Przenajświętszej, bo to już nie ona sama się zbliża, ale z Matką Niebieską, Niepokalaną. Swobodnie tedy modlić się i aktami strzelistymi i innymi modlitwami jak skrzydła miłości unoszą, kędy Duch Święty tchnie, zrywając wszelkie granice. Lucyfer nie chciał oddać hołdu Bogu-Człowiekowi, ale bardziej jeszcze zbuntował się przeciw oddaniu hołdu człowiekowi tylko, choć najczystszemu – Niepokalanej. Echem tego są heretycy, którzy Niepokalanej czci odmawiają i wolnomyśliciele, którzy w pysze swej jadem na Nią bryzgają.
Zgiąć pyszny kark świata do stóp Niepokalanej, oto cel MI, zdobyć Jej cały świat i każdą duszę z osobna i to jak najprędzej, jak najprędzej, jak najprędzej, a królestwo Przenajśw. Serca Jezusowego zapanuje przez Nią na świecie.
Trzeba koniecznie cały świat dla Niej zdobyć, by panowanie grzechu ustało.
(o. Maksymilian Maria Kolbe – 05-20.08.1940)
I. Człowiek pragnie być wielkim, mądrym, bogatym, sławnym, szczęśliwym (kochającym i kochanym). Ale żadne szczęście tej ziemi go nie nasyca. Pragnie więcej, coraz więcej.
Kiedyż się wreszcie nasyci? Chociażby i największe szczęście go spotkało, to jeżeli tylko dostrzeże w nim jakąkolwiek granicę, sięga pragnieniem poza nią i mówi: O gdyby i ta granica umknęła gdzieś w nieskończoność…
Jakiegoż więc szczęścia pragnie? Szczęścia bez granic, bez żadnych granic i w intensywności, i wielkości, i w trwaniu, i w czymkolwiek.
Takim szczęście jest tylko Bóg, nieskończone źródło wszelkiego szczęścia w różnych stopniach błyszczącego ze stworzeń.
Więc Boga samego pragnie dusza posiąść.
A jak Go posiąść, jak się z tym szczęściem zjednoczyć?
Jak najdoskonalej. I tu bez granic. Stać się z Nim jedno, aż Nim – Bogiem.
Przepiękne prawo akcji i reakcji równej i przeciwnej wypisane przez Stwórcę na każdym czynie stworzenia jako pieczęć życia Trójcy Przenajświętszej i tu się sprawdza. Stworzenie, wyszło z ręki Wszechmocnego, powraca do Niego i nie spocznie aż w Nim, aż się stanie Nim. A ponieważ doskonalenie się jego, upodabnianie do Boga, w stworzeniu skończonym może się odbywać krokami, choć różnymi to jednak zawsze skończonymi, dlatego by dojść do celu, trzeba czasu nieskończonego, czyli wieczności, czyli zawsze stworzenie będzie skończone, a przestrzeń do przebycia nieskończona. I to jest wieczne niebo.
II. Ależ, Boże mój, jedyne moje szczęście – skarży się człowiek – jakżeż Cię poznać doskonalej mogę? Widzę stworzenia Twoje i podziwiam, i dzięki składam, i Cię kocham, ale mnie one mi nie wystarczają, jak to sam najlepiej wiesz, a Ciebie nie widzę, nie słyszę. Pragnę wedle Twej woli stać się Tobie podobny, ale jak? Tyś Duchem najczystszym, a ja ciałem. Powiedz mi, co i jak mam czynić, okaż mi mój cel. Okaż, jak ja, człowiek cielesny, mam się udoskonalić, upodobnić do Ciebie Ducha najczystszego, ubóstwić?
III. I zstępuje Bóg na ziemię, staje się człowiekiem; sam Bóg-Człowiek, Chrystus Jezus, świeci przykładem życia i naucza słowem. Dusze miłujące Boga tłumnie rzuciły się do kopiowania w sobie tego pierwowzoru, do upodabniania się do Niego, do zjednoczenia z Nim, przemiany w Niego.
By dusze miłością do siebie pociągnąć i przemienić w siebie, okazał Chrystus Pan swą bezgraniczną miłość, swe Serce płonące miłością dusz, które kazało Mu wstąpić na krzyż, pozostać z nami w Eucharystii i wstępować do naszych dusz, i dać nam w testamencie swą własną Matkę za matkę.
Im która dusza bardziej Go naśladuje, tym bardziej się do Niego upodobni, a im więcej się upodobni, tym więcej się uświęci, ubóstwi.
Przypatrzmy się więc Jego życiu, by jak najlepiej je odkopiować.
(o. Maksymilian Maria Kolbe – 01.1940)
Za: nondraco.wordpress.com/2022/01/11/o-maksymilian-maria-kolbe-o-zasiewie-i-owocach/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz