Między różnymi rodzajami nabożeństw, które Kościół św. ustanowił, by w sercach wiernych obudzić gorącą miłość ku Bogu i Matce Najśw., zajmują wybitne miejsce procesje i pielgrzymki.
Procesją nazywamy pochód wspólny ludu wiernego z kapłanem na czele. Odbywają się te uroczyste pochody albo wewnątrz świątyni lub też zewnątrz koło kościoła, po tak zwanym cmentarzu, niekiedy zaś po drogach publicznych, rynkach miast i miasteczek, albo wreszcie do kościołów, kaplic i krzyżów przydrożnych.
Na czele procesji widnieje Krzyż Chrystusowy, godło zbawienia, który nam przypomina, że Chrystus Pan powinien być przewodnikiem naszym w pielgrzymce doczesnej.
Wśród procesji powiewają chorągwie i sztandary, jako znamiona zwycięstwa Chrystusowego nad piekłem i szatanem. Obrazy i feretrony wskazują nam wzory Świętych Pańskich do naśladowania podczas pielgrzymki doczesnej.
Litanie i śpiewy pobożne, śpiewane przez lud wierny w czasie procesji, zawierają prośby, których wysłuchania oczekuje naród chrześcijański.
Szczególniejsze znaczenie mają te procesje, podczas których kapłan niesie Przenajświętszy Sakrament.
Kościół św. rozwija w czasie tych uroczystych pochodów jak największy
przepych, używa najpiękniejszych szat liturgicznych, wydobywa ze
skarbca kościelnego najcenniejsze monstrancje i kielichy, aby przez to
oddać cześć Panu nad Pany, który na rękach kapłana postępuje wśród
wiernego ludu.
Jakie znaczenie mają procesje, łatwo odgadnąć. Są one najpierw jawnym
wyznaniem wiary wobec całego świata, wyrażają jedność Kościoła
Chrystusowego, budzą i podnoszą w uczestnikach ducha modlitwy, a
wreszcie przypominają nam, że życie doczesne jest pielgrzymką do
Ojczyzny niebieskiej.
Ponieważ cześć Matki Najśw. jest nieodłączną od czci Jej Boskiego Syna, dlatego Kościół św. urządza także uroczyste procesje w uroczystości i święta Najśw. Maryi Panny. Jest to niejako pochód triumfalny, podczas którego z ust i serc milionów wiernych płynie pieśń i chwała ku czci Jezusa i Marji.
Do takich uroczystych procesyj należy procesja w uroczystość Wniebowzięcia Najśw. Maryi Panny lub w inne Jej święta, kiedy przypada odpust w pewnej miejscowości, a wreszcie procesje różańcowe.
Jedną z najwspanialszych procesji, jaka odbywa się w Polsce od kilku wieków, jest procesja w uroczystość Matki Boskiej Różańcowej w pierwszą niedzielę października u 00. Dominikanów w Krakowie z cudownym obrazem tejże Matki Boskiej, który się w kaplicy znajduje.
Justyn Miechowita opisuje tę wspaniałą procesję w słynnym dziele: „Rozprawy o Litanii Lauretańskiej“ w następujący sposób: Kilkuset księży, najwyżsi dygnitarze, obywatelstwo, bractwa w kapach i kilkadziesiąt tysięcy ludzi bierze udział w tej uroczystej procesji.
Obraz cudowny Matki Boskiej Różańcowej, relikwie Świętych w srebrnych i złocistych relikwiarzach, wśród śpiewu pobożnych pieśni i muzyki, poprzedzają Najśw. Sakrament.
Na czterech rogach rynku krakowskiego urządzone są cztery ołtarze, na których się stawia obraz Matki Boskiej i Najśw. Sakrament, a przy każdym śpiewają kapłani, podobnie jak w uroczystość Bożego Ciała, Ewangelie św.
Po skończonej procesji stawiają obraz Matki Najśw. w środku świątyni, a
bracia różańcowi padają przed nim na kolana, błagając pokornie Królowę
niebios, aby się okazała naszą Matką i Opiekunką.
W roku 1632 i 1633, kiedy się srożyło w Krakowie morowe powietrze, Matka
Boska Różańcowa, której cudowny obraz obnoszono po mieście i Jej
przyczynie się polecano, zażegnała tę klęskę.
Ta uroczysta procesja odbywa się także i za naszych czasów, a kto był raz jej uczestnikiem, ten nie wymaże z pamięci nigdy potężnego wrażenia, jakie ta procesja wywiera w sercach tych, którzy w niej pobożny udział biorą.
Podobne procesje ku czci Najśw. Maryi Panny odbywają się po wszystkich cudownych miejscach, tak u nas w Polsce, jak i zagranicą, a zwłaszcza w Lourdes we Francji, gdzie tysiące pielgrzymów różnego wieku i stanu postępuje w pobożnym pochodzie, odmawiając głośno różaniec święty.
Gdziekolwiek i kiedykolwiek będziecie mieli po temu sposobność, bierzcie licznie udział w tych uroczystych procesjach, by nie tylko dać wyraz swym przekonaniom katolickim przed całym światem, ale nadto, by uprosić sobie opiekę Matki Najświętszej w tych ciężkich czasach, jakie przeżywamy.
Pobożni chrześcijanie-katolicy biorą nie tylko udział w uroczystych procesjach, ale nadto podejmują pielgrzymki do cudownych miejsc i obrazów Najśw. Maryi Panny, aby tam pomodlić się, a może i popłakać - boć płaczącym na świecie nie radzi — aby Ją prosić o zmiłowanie i pomoc w licznych potrzebach ciała i duszy.
Wierni czciciele i czcicielki Maryi winni od czasu do czasu brać udział w tych pobożnych pielgrzymkach do miejsc cudownych, o ile im tylko czas i stosunki na to pozwolą.
Trzeba jednak o tym pamiętać, że pielgrzymki te należy podejmować w duchu pokuty i pobożności, nie zaś z samej tylko ciekawości lub zwyczaju. Nadto winni uczestnicy tych pobożnych pielgrzymek przystąpić do spowiedzi i Komunii św., celem dostąpienia odpustu zupełnego, a zarazem baczyć na to, by, broń Boże, zachowaniem swym na miejscach cudownych, nie dawać zgorszenia, jak się to niekiedy zdarza. Zamiast łaski Bożej i opieki Maryi, ściągnęliby na siebie gniew i karę Boga sprawiedliwego.
Z przykrością zaznaczyć trzeba, że wielu chrześcijan-katolików wiedzie na miejsca cudowne i odpustowe sama tylko ciekawość, inni zamiast brać udział w uroczystym nabożeństwie, otaczają kramy przekupniów lub zapełniają gospody i szynkownie, a nie brak nawet i takich, którzy tam idą ze zbrodniczym zamiarem, a korzystając z natłoku, okradają pątników, znużonych podróżą i niewygodami z nią połączonymi.
Lepiej by im było, by nie oglądali światła dziennego, bo czy wcześniej, czy później czeka ich straszna kara Boska i ludzka.
Było to na odpuście w Chłopicach, gdzie jest cudowny obraz Matki Boskiej.
Złodziej Piotr Padolski, gdy się ludzie rozeszli, skrył się w kościele.
Gdy się ściemniło, zabrał ornaty z zakrystii, sznurki korali z ołtarza
Matki Boskiej, nawet krążki wosku, pieniądze ze skarbonki i wszystko to
związał w duży obrus.
Potem spuścił się z okna po dachu zakrystii tak cicho, że go wartownik nie dostrzegł. Przebrał się nawet po żydowsku, żeby go nikt nie poznał. Było zaś temu złodziejowi łatwo uciekać i kryć się, bo zaraz koło kościoła był las.
W lesie, o jakie parę kilometrów usiadł, by odpocząć i powiązać skradzione rzeczy jeszcze lepiej. Potem wstał, dźwigając to brzemię na plecach, i chciał iść do Jarosławia lasami, by w mieście ” sprzedać, co ukradł.
Zapomniał nieszczęsny o tern, że choć go wartownik nie spostrzegł, to
jednak Pan Bóg dobrze widział i wiedział, co złodziej robił.
Padolski wziął kostur do ręki i chciał iść z tłumokiem prosto do
Jarosławia, lecz nagle zrobiło mu się w oczach ciemno i nie mógł nic
zobaczyć. Chciał iść w bok na prawo, a tu ciemno zupełnie, kieruje się
więc na lewo i tu nic nie widzi.
Próbuje się udać do Jarosławia, maca rękami po lesie szukając drogi, przeciera oczy, lecz nic nie widzi.
Obraca się w końcu ku kościołowi i o dziwo! widzi las, drogę, a nawet
księżyc i gwiazdy. Dziwi go to bardzo. Próbuje znowu patrzeć na
wszystkie strony i przekonuje się, że widzi tylko w kierunku kościoła.
Siadł przerażony i zaczął rozmyślać, nareszcie się przeżegnał.
Sumienie mu mówi: „Wróć się i odnieś rzeczy skradzione, a odejdziesz stąd“.
Po długiej walce wewnętrznej wrócił ku kościołowi i rzucił tłumok koło bramy, lecz ujrzał go stróż i pochwycił.
Nadszedł ksiądz, zeszli się starsi ze wsi i zaczęto złodzieja sądzić.
Przyznał się do wszystkiego. Postanowiono oddać go do sądu do
Jarosławia.
Padolski zaczął prosić i błagać: „Darujcie mi, Bóg i Matka Najświętsza mi darują, ja już nigdy nic nie ukradnę”.
„Ha — odezwali się ludzie — jeśli Matka Boska da znak, wtedy i my darujemy”.
A gdy to mówili, zasłona w ołtarzu wielkim z trzaskiem spadła. Ksiądz
zgodził się na puszczenie złodzieja. Padolski odszedł wolny i odtąd co
roku chodził na odpust do Chłopic — liczne rzesze ludu patrzyły ze
zbudowaniem, jak zawsze na kolanach chodził koło kościoła — i umarł
poprawiony.
Jest jeszcze obraz w kaplicy na ścianie, który to zdarzenie przedstawia.
Oto zdarzenie prawdziwe, które ukazuje nam z jednej strony sprawiedliwość Bożą, a z drugiej miłosierdzie Maryi nad nieszczęsnym świętokradcą.
Niech przeto w każdej pielgrzymce, jaką podejmujemy na miejsca cudowne lub odpustowe, przyświeca nam zawsze ta myśl piękna i szlachetna, by się pogodzić z Bogiem przez spowiedź świętą, by się polecić opiece Maryi i wrócić do domu z Ich błogosławieństwem do dalszej pracy.
Niech nasze pielgrzymki, procesje, oraz praktyki pobożne, podejmowane ku czci Matki Najświętszej, nie będą podobne do suchych liści lub zwiędłych kwiatów, lecz niech będą wieńcem nigdy nieustającej czci i miłości ku Bogu i Maryi.
Niech z cudownych Jej obrazów pada zawsze przecudny blask i pociecha na nasze serca zbolałe!
„Iluż to już pokoleniom
Jesteś mlekiem, rosą, manną!
Ilu smutkom, ilu cierniom
Gwiazdą stajesz się zaranną!
Przez posępny ciąg stuleci
Twój, jak słońce, obraz świeci.
Żeby trafić do bram nieba, Takich świateł nam potrzeba”. Amen.
(W. Gomulicki)
(W. Gomulicki).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz