Juan Arecharaleta miał lat piętnaście. Z czarnych jak węgiel jego oczu sypały się iskry zapału. Bujne fale skręconych czarnych włosów spadały na śmiałe czoło. Natura jego żywa i odważna rwała się do czynu. Toteż, gdy wybuchła wojna w Hiszpanii, wojna święta przeciw czerwonym bezbożnikom, wtedy Juan pierwszy stanął w szeregach powstańczych. W czapce fantazyjnie na bok nachylonej, z karabinem na ramieniu, w lekkiej koszuli rozpiętej, odsłaniającej pierś, na której błyszczał jak diament medalik Niepokalanej Dziewicy – wydawał się tak radosny i pełen szczęścia, jak gdyby był na zabawie, a nie w krwawym boju, mającym za sobą setki trupów i okaleczałych. Na śmierć był gotowy, nie lękał się niczego. W pierwszych dniach maja 1937r. doniesiono dowództwu oddziału, w którym służył młody Juan, że tuż za frontem czerwoni burzą kościół Matki Bożej.
Dowódca wiedząc, że nie przełamie frontu, nie mógł podjąć się obrony. Pozwolił jednak ochotnikom, gdyby się tacy znaleźli, działać na własną rękę. Natychmiast sformował się spory oddział. Na czele stanął dzielny Juan – za Najświętszą Pannę, za Jej cześć – to ich hasło. Wycieczka udała się. Przepędzono czerwonych, podkładających już ogień pod świątynię. Niespodziewany z tej strony napad przeraził nieprzyjaciół, iż cofnęli się zostawiając wolne sanktuarium mariańskie. Gdy powstańcy wkraczali w progi świątyni, by podziękować Matce Bożej, ujrzeli na stopniach ołtarza bladego Juana. Dogorywał. Piękne jego oczy zachodziły szkliwem śmierci. Przy zdobywaniu świątyni odniósł ranę, która teraz powodowała śmierć. Umierał jednak promienny i szczęśliwy. Szczęśliwy jestem, że umieram w obronie Najświętszej Dziewicy – mówił do zasmuconych kolegów. Za Najświętszą Pannę… za Najświętszą Pannę… wyszeptał jeszcze kilka razy i oczy jego zamknęły się na zawsze, a piękna młodzieńcza dusza podążyła do stóp Niepokalanej, by być Jej klejnotem na wieki.Z książeczki „Całkowite oddanie się Matce Bożej”, Niepokalanów 1939
Za: https://lagloriadelasantisimavirgen.wordpress.com/2014/12/18/na-jej-czesc/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz