Bóg
zawsze jest — w przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. W czasie
powołał do bytu z niczego istoty duchowe, obdarzone rozumem i wolną
wolą. Jako takie, dobrowolnie miały sobie wyznaczyć przyszłość — odbyć
próbę wierności. Część, choć stworzenia. nicość sama z siebie, sobie
przypisuje to. czym jest i chce się stać równą Bogu własnymi siłami.
Grzeszy pychą. W tejże chwili spotyka ją zasłużona kara — odrzucenie.
Wiernych zaś. pokornie wyznających prawdę, że od Boga mają to, czy m są i
co mogą i przez Niego tylko, jako źródło bytu. mogą coraz bardziej Go
poznawać, kochać posiadać i tak coraz bardziej (o ile się tak wyrazić
można) się ubóstwiać. Bóg uszczęśliwił w sobie, w niebie.
I
stworzył Bóg też istotę cielesną, i jej dal duszę obdarzoną rozumem i
wolną wolą. I tej dal czas próby. Duch pyszny, z dopuszczenia Bożego,
zazdroszcząc szczęścia tej istocie, podsuwa jej. By „stała się jako Bóg”
własnymi siłami. Człowiek daje się zwieść żądza pychy rodzi
nieposłuszeństwo. Rozum jednak ludzki, to już nie jasność poznawcza
ducha, więc i wina mniejsza. Pan Bóg zatem nie wymierza kary wiecznej,
ale skazuje na cierpienia i śmierć.
Któż
jednak zdoła zadośćuczynić Bożej sprawiedliwości? Wielkość obrazy
mierzy się godnością obrażonego, którym jest nieskończony Bóg. Żadna
więc istota skończona, ani wszystkie razem nie są w stanie dać
zadośćuczynienia nieskończonego. Bóg. i tylko nieskończony Bóg może
nieskończenie zadośćuczynić.
I
dzieje się rzecz niepojęta. Bóg zniża się do stworzenia, staje się
człowiekiem, by go odkupić i nauczyć pokory, cichości, posłuszeństwa,
prawdy. By go zaś ludzie rozpoznać mogli, wybiera człowieka, Abrahama,
którego ród szczególną opieką otacza, by nie zatracił wiary w
prawdziwego Boga wzbudza w nim proroków, którzy podali czas Jego
przyjścia, miejsce i szczegóły z życia, śmierci i zmartwychwstania.
Przyszedł
w ubogiej stajence, zamieszkał w ubogim domku, przez lat 30 był
posłusznym w pokorze, uczył, jak żyć. Miłościwie przygarniał
pokutujących grzeszników, gromił obłudnych faryzeuszów, a wreszcie
zawisł na drzewie Krzyża spełniając proroctwa.
Człowiek odkupiony.
Chrystus Pan zmartwychwstaje, zakłada Swój Kościół na opoce — Piotrze i obiecuje, że bramy piekielne nie przemogą go.
Część
narodu żydowskiego uznała w Nim Mesjasza, inni, a zwłaszcza pyszni
faryzeusze, nie chcieli Go uznać, prześladowali Jego wyznawców i
potworzyli mnóstwo przepisów nakazujących Żydom prześladowanie
chrześcijan. Przepisy te połączone z opowiadaniami poprzednich rabinów
zebrał w r. 80 po Chrystusie rabbi Johanan ben Sakai, a ostatecznie
wykończył około 200 r. rabbi Jehuda Hannasi i tak powstała Afiszna.
Późniejsi rabini znowu wiele dodali do Afiszny. tak że około r. 500
rabbi Achai ben Huna mógł już z tych dodatków sklecić osobną księgę tzw.
Gemeira. Miszna i Gemam tworzą razem Talmud. W Talmudzie nazywają owi
rabini chrześcijan bałwochwalcami, gorszymi od Turków, mężobójcami,
rozpustnikami nieczystymi, gnojem, zwierzętami w ludzkiej postaci,
gorszymi od zwierząt, synami diabła itd. Księży nazywają „kamarim” tj.
wróżbiarzami. i „galachim” tj. z ogoloną głową, a szczególnie zaś nie
cierpią dusz Bogu poświęconych w klasztorze.
Kościół zowią zamiast „Bejs lenia”, tj. dom modlitwy, „bejs tifla” tj. dom głupstwa, paskudztwa.
Obrazki, medaliki, różańce itd. zowią „elyłym”. co znaczy „bałwany”.
Niedziele i święta przezywają w Talmudzie ,.jom ejd” tj. dniami zatracenia.
Uczą
też, że Żydowi wolno oszukać, okraść chrześcijanina, bo „wszystkie
majętności gojów są jako pustynia, kto je pierwszy zajmie, ten jest ich
panem”.
Tak więc księgę
zawierającą 12 grubych tomów i dyszącą nienawiścią ku Chrystusowi Panu i
chrześcijanom wtłacza się w głowy, że to księga święta, ważniejsza od
Pisma św., tak że nawet sam Pan Bóg uczy się Talmudu i radzi się
uczonych w Talmudzie rabinów.
Nic
więc dziwnego. ze ani przeciętny Żyd, ani rabin nic ma zazwyczaj
pojęcia o religii Chrystusowej, karmiony jedynie nienawiścią ku swemu
Odkupicielowi, zakopany w sprawach doczesnych, goniący za złotem i
władzą, nic przypuszcza nawet, ile pokoju i szczęścia daje jeszcze na
tej ziemi wierna, gorliwa i wspaniałomyślna miłość Ukrzyżowanego, jak
ona przewyższa wszystkie „szczęścia” zmysłowe czy umysłowe, które daje
nędzny świat.
Nie dawno temu
spotkałem się w pociągu z młodym, może 18-letnim Żydem. Potoczyła się
rozmowa o szczęściu. Wyznał szczerze. że pieniądze i bogactwa szczęścia
nie dają. ani też nie można go znaleźć w przyjemnościach zmysłowych. Gdy
tak żądny poznania prawdziwego źródła szczęścia coraz dalej rozmawiał,
nagle dał się słyszeć z drugiego przedziału głos starszego Żyda z
upomnieniem, by się tak daleko nie zapuszczał. Rozpalony takim
przeszkadzaniem w dojściu do prawdy, zwrócił się do owego Żyda z
żądaniem: ..To wy mnie powiedzcie, jak się rzecz ma”. A gdy ten nie miał
na to odpowiedzi, nie mógł się powstrzymać od kilku ostrzejszych słów
wymówki. — Są więc i między Żydami tacy. którzy szukają prawdy, tak
między pospolitym tłumem, jak i między rabinami. Często się też zdarza,
że szczere poszukiwania, poparta gorącymi modlitwami, przy życiu czystym
doprowadzają do poznania prawdy — do nawrócenia.
Głośne
było na cały świat nawrócenie zapalczywego Żyda Ratisbonne'a po
otrzymaniu Cudownego Medalika, a zakon który on potem założył, wielu z
jego współziomków obmył wodą Chrztu świętego.
Nic
zapomnę też nigdy prośby nawróconego Żyda, głośnego muzyka we Włoszech
północnych, a potem zakonnika, franciszkanina o. Emilio Norsy. W Rzymie
go poznałem. Bardzo kochał Niepokalaną. W ostatniej chorobie trzymał
zawsze obrazek Niepokalanej na stoliku i często go całował. Gdy mu
mówiono, że teraz w chwilach samotnych będzie mu przychodziło
natchnienie muzyczne do pisania utworów, wskazał na obraz Matki Bożej
wiszący przed nim na ścianie, mówiąc: „Stąd mi przyjdzie natchnienie’.
Otóż ten gorący czciciel Niepokalanej, Żyd, kapłan zakonu 00.
Franciszkanów prosił mnie, bym się łączył z jego intencjami przy
odprawianiu Mszy św. (czując chwilowe polepszenie myślał, że zdoła
jeszcze 3 dni Mszę św. odprawiać). Intencje były następujące: l/ Za Ojca
św.. 2/ o pokój światowy i 3/ o nawrócenie Żydów.
Czyniąc
zadość życzeniu śp. o. Norsy proszę też i Was. Szanowni Czytelnicy, o
modlitwę do Niepokalanej „o nawrócenie Żydów” tego „najnieszczęśliwszego
z narodów”, jak zwykł był mawiać o. Norsa, bo zakopanego w rzeczach
ziemskich i przemijających. A więc:
1.
Niechaj każdy z członków i każda z członkiń Milicji uważnie, a gorąco
co dzień odmawia nasz akt strzelisty: „O Maryjo bez grzechu poczęta,
módl się za nami. którzy się do Ciebie uciekamy... i za wszystkimi,
którzy się do Ciebie nic uciekają..., a zwłaszcza za masonami”..., bo
masoni to nic innego jak tylko zorganizowana klika fanatycznych Żydów,
dążących nieopatrznie do zniszczenia Kościoła Katolickiego, któremu nam
Bóg — Człowiek zapewnił, że bramy piekielne nie zwyciężą go. Biedni.
szaleni uderzają głową o skalę.
2.
Gdy kto z nas napotyka Żyda. niechaj westchnie o jego nawrócenie do
Niepokalanej, chociażby tylko myślą, np. „Jezus. Maryja”, a gdy się
zdarzy napotkać rabina, który ma większą odpowiedzialność, bo za siebie i
za tych. których prowadzi, rachunek przed Bogiem zdać musi, wypada
więcej modlitwy ofiarować chociażby „Zdrowaś Maryjo”.
3.
Pamiętajmy, że za każdego, bez względu na różnice narodowości, umarł
Pan Jezus |i że każdy, a więc i każdy Żyd. jest niewdzięcznym, ale
jednak dzieckiem naszej Matki wspólnej w niebie. Modlitwą (a zwłaszcza
odmawianiem różańca św.), umartwieniem (wzroku, słuchu, smaku, woli),
dobrym przykładem, a jeżeli roztropność na to pozwala, to i zbawiennymi
rozmowami, a przede wszystkim roztropnym szerzeniem Medalika Cudownego,
nawet wśród zbłąkanych synów Izraela, starajmy się doprowadzić ich do
poznania prawdy i osiągnięcia prawdziwego pokoju i szczęścia przez
oddanie się bezgranicznie naszej wspólnej Pani i Królowej, a przez nią
Przenajświętszemu, miłością dla każdej duszy pałającemu, Sercu Boga
Zbawcy.
4. Niechaj każdy (każda)
dla okazania miłości ku Niepokalanej postara się, o ile tylko bystrość
umysłu, spryt, silą woli i gorliwość pozwoli, aby „Rycerz Niepokalanej”
(...) dotarł wszędzie, chociażby nawet do niekatolików, Żydów, o ile
jest nadzieja, że z niego korzystać będą.
Niech
każdy (każda) nie opuści ani jednego ze swoich krewnych, przyjaciół
znajomych i teraźniejszych, i dawniejszych, i w kraju, i za granicą.
Niech wszystkich zachęci albo listownie westchnąwszy przedtem o
błogosławieństwo do Niepokalanej, bo od Niej zależy cały owoc usiłowań,
by Jej „Rycerza” sobie zaprenumerowali albo przynajmniej prześle ich
adresy, byśmy im numerem okazowym służyć mogli.
Nasz cel jest jasny:
Niepokalana,
Królowa nieba, musi być i to jak najprędzej uznaną za Królową
wszystkich ludzi i każdej duszy z osobna w Polsce i poza jej granicami
na obydwu półkulach. Od tego śmiemy twierdzić, zależy pokój i szczęście
poszczególnych osób, rodzin, narodów, ludzkości.
Od
dziś więc, bez wytchnienia, wszyscy, całą swą ufność położywszy nie w
złocie, ani w pysznej zarozumiałości, jak biedni masoni, ale, i to
jedynie, w Niepokalanej, wszechmocnej potęgą Boskiego Syna, ofiarujmy
czynem (modlitwą, umartwianiem i pracą) samych siebie „bez żadnego
zastrzeżenia” Niepokalanej, by stać się narzędziem w Jej ręku do
szerzenia w duszach wszystkich Jej królowania. Dołóżmy wszelkich sił, by
Ona przez swego „Rycerza” i swój medalik zdobyła świat.
Jak
słodko będzie nam w ostatniej godzinie..., gdy wspomnimy na pracę...
cierpienie... upokorzenia... poniesione dla Niej i że ich było wiele
—jak najwięcej...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz