Ks. Feliks Sarda y Salvany (1841-1916), nieprzejednany wróg liberalizmu i znakomity katolicki polemista.
W latach 1890-1891 pojawiło się we Francji trzytomowe autoryzowane tłumaczenie kilku dzieł ks. Feliksa Sarda y Salvany zatytułowane Zło społeczne. Jego przyczyny i środki zaradcze. Rozmaitości i kontrowersje dotyczące głównych kwestii religijnych i społecznych czasów obecnych (wydawnictwo P. Lethielleux, Paryż). Jest to prawdziwe kompendium wiedzy dla katolika integralnego, czyli antyliberała, zawierające doskonałą analizę „zła społecznego”, jego przyczyn i różnych przejawów oraz środków zaradczych.
Tom I przedstawia trzy istotne cechy tego zła społecznego: bezbożność, obojętność i tchórzostwo. Dalej wybitny kataloński polemista omawia samą istotę walki ówczesnej (która jest i walką obecną, a sytuacja jest znacznie gorsza) oraz różne przejawy tego zła: w prasie, w przeniknięciu idei masońskich do umysłów ludzi nienależących formalnie do masonerii (co nazywa „masonizmem”), w małżeństwie tzw. cywilnym, w świeckiej szkole.
Tom II przeciwstawia „laicyzmowi katolickiemu” ducha parafialnego, czyli cnotę każdego prawdziwego chrześcijanina, który miłuje swoją parafię; „kapłaństwo domowe”, czyli wierność obowiązkom stanu głowy rodziny, czyli ojca; oraz apostolstwo świeckich, co Papieże nazwali „demokracją chrześcijańską” (Leon XIII i św. Pius X), a następnie akcją katolicką (św. Pius X, Pius XI, Pius XII), czyli udziałem świeckich w apostolskiej działalności Kościoła.
Tom III poddaje szczegółowej analizie trzy przyczyny zła społecznego: żydostwo, socjalizm i ignorancję, a właściwie ignorancję religijną, którą nazywa „najgorszym naszym złem”. Niech więc nasi Czytelnicy się nie dziwią, że i na łamach „Myśli Katolickiej” również my opłakujemy tę ignorancję religijną rozpowszechnioną również wśród tradycjonalistów i przedstawiamy środki zaradcze w postaci systematycznego i wytrwałego studium, dobrej lektury, dyscypliny umysłowej. Druga część tomu III przedstawia oczywisty środek zaradczy, jakim jest wiara i omawia jej konieczne cechy (obowiązkowość, prawdziwość, integralność i inne).
Naszym Czytelnikom przedstawiamy poniżej tłumaczenie pierwszego z trzech rozdziałów poświęconych szkole laickiej.
Ł. Opaliński
Szkoły laickie, to znaczy bezbożne
Czy słyszeliście, moi drodzy czytelnicy, o tej nowince która, pod nazwą szkół laickich, wkradła się pomiędzy nas? Posłuchajcie i zapamiętajcie dobrze to, co nastąpi, jako wskazówka dla was. Są to po prostu szkoły Szatana i pułapka zastawiona dla zatracenia dusz. To ostatnia nawałnica wzniecona przez piekło przeciw temu katolickiemu krajowi, która zmiotła tak wiele innych [krajów] od początku tego wieku. Jest to ostatnie przebranie, na rzecz którego rewolucja zamierza zwieść i zdobyć nasz kraj.
Mówmy jasno i bez udawania.
Błąd niczego by nie zdobył, gdyby się ukazał takim, jakim naprawdę jest oraz w całej swej brzydocie. Nie postępuje on w ten sposób i by się rozprzestrzenić, potrzebuje najpierw okryć się maską, którą jest zazwyczaj nazwa mniej lub bardziej sympatyczna, za pomocą której przyciąga uwagę. Oto dlaczego te ośrodki bezbożności, utworzone niedawno na naszej ziemi, otrzymały od Szatana, ich prawdziwego ojca, miano szkół laickich. Szkoły, a więc miejsca, gdzie się ogranicza, jak się wydaje, do nauczania, co jest bardzo dobrą rzeczą. Laickie, to znaczy, jak się wydaje, powierzone świeckim, którzy mogą wypełnić swe powinności z taką kompetencją i oddaniem, jak najwybitniejsi duchowni. Aż dotąd, na pierwszy rzut oka, nic nadzwyczajnego.
Ale niestety! Jest to tylko i wyłącznie maska. Pułapka przyozdobiona kwiatami, przynęta łapiąca naiwnych. Te szkoły laickie nie nazywają się takimi, w myśl ich założycieli, ponieważ to ludzie świeccy nimi zarządzają, ale dlatego, że prowadzona tam edukacja deklaruje się świecką i niezależną od wszelkiej religii. To nauczanie jest nauczaniem bez Boga, nauczaniem ateistycznym, nauczaniem, które stara się wcześnie przejąć serce dziecka czy młodego człowieka, aby stworzyć z niego nie tego, kim ma być, chrześcijanina, mającego wiarę i bojaźń Boga, lecz człowieka bez wiary i prawa, człowieka bez religii.
Czy oczerniamy szkoły laickie i niezależne właśnie tak je określając?
W żadnym wypadku, gdyż szkoły te postarały się o to, by przypisać sobie i zasłużyć na to określenie poprzez swoje słowa i czyny.
Przez słowa w gazetach, które wspierają. Jest w naszym państwie gazeta, która służy im za oficjalny organ prasowy i który nie przestaje nam przypominać każdego tygodnia o tym, że laicyzacja jest emancypacją od wszelkiej idei religijnej, dnia świętego, despotyzmu Rzymu, idei Syllabusa, to znaczy od tego wszystkiego, co stanowi prawdziwy katolicyzm. A jako konsekwencja tego diabelskiego planu nie pozostawia żadnego dnia wolnym od wymiotowania bluźnierstwami przeciwko temu, co najbardziej święte, od gromadzenia wszelkiego błota, które znajduje w paryskiej prasie, aby je rzucić na twarze katolików i przykryć nim wszystko to, co dotyczy katolicyzmu.
W ten właśnie sposób mówią w swych programach, przemowach założyciele i kierownicy tych szkół, wychwalając na głos znakomitość wolnomyślicielstwa, nauki odrębnej [od wiary], wyemancypowanego rozumu i innych terminów zapożyczonych z wolnomyślicielskiego słownika, które mają znaczenie otwarte i prawdziwe: wojna z religią.
Nazwę swą te szkoły uzasadniają także czynem. Zaczyna się od usunięcia w nich katechizmu, jako rzeczy niepotrzebnej, od zdjęcia krzyża z honorowego miejsca, które zajmował, od porzucenia całkowicie praktyki religijnej i od odmowy odwiedzin duszpasterza parafii. W książkach umieszczonych w rękach uczniów nie spotyka się niczego, co mówi o wierze, jej twierdzeniach, jej przykazaniach, jej świętach, jej sakramentach, jej świętych, jej ceremoniach. Jest to nauczanie puste i bez treści, za pomocą którego pragnie się udusić, od najmłodszych lat, serce dziecka, niszcząc w nim wszelką ideę Boga, wszelkie uczucie kultu, wszelką aspirację do innego życia.
Niech więc założyciele tych szkół nie mówią już nam, że je oczerniamy. My tylko odsłaniamy rąbek nakrycia, pod którym się ukrywają. Są to szkoły bezbożne i nic więcej.
Szkoła bez Boga jest nieuchronnie szkołą przeciwną Bogu, szkoła bez katechizmu jest nieuchronnie szkołą przeciwną katechizmowi. Temu, który by tego nie zrozumiał, powiedzielibyśmy po prostu że nie wie czym jest dziecko i co to edukacja.
Wychowanie dziecka to nie tylko nauczanie go literatury, liczenia, pisania i geografii, fizyki lub matematyki. Wychowanie to formowanie serca przy pomocy prawych uczuć i karmienie inteligencji dzięki szlachetnym ideom. Wychowanie to ponadto poskramianie władz pożądawczych, pilnowanie ich w granicach i surowości obowiązku, zwalczanie wszelkich złych tendencji, poprawianie naturalnego pragnienia wolności przy pomocy nieugiętości prawa i jego władczych nakazów. Do tego niezbędne jest przyzwyczajenie dziecka do idei najwyższego bytu i nadrzędnego prawa, które nie zostało stworzone przez ludzi mu podobnych, lecz które ma wyższe pochodzenie. Tego bytu i tego prawa, które sprawują swą ścisłą jurysdykcję w myślach i pragnieniach najbardziej intymnych i najbardziej tajemnych jego duszy. Tego bytu i tego prawa, których autorytetu nigdy się nie pozbędzie, co by nie zrobił. Tego bytu i tego prawa, których jest podwładnym od urodzenia, które towarzyszą mu w życiu na sposób urzędnika-instruktora, osądzają go surowo w chwili jego śmierci i karzą go lub wynagradzają przez całą wieczność. To jest fundamentem wszelkiej edukacji. Bez niego, możemy dobrze czytać, pisać lub liczyć, znać fizykę, chemię, gimnastykę i wszystko, co byście chcieli, lecz nic więcej. Będziemy być może posiadać błyskotliwą wiedzę, ale edukacji, solidnej edukacji będzie brakowało. Z powodu pomieszania tych dwóch rzeczy wielu ojców myli się w opłakany sposób, kiedy pojawia się pytanie o szkołę, do której muszą wysłać swe dzieci. Zajmują się bardzo formacją inteligencji, a formacją serca wcale. Zadawalają się nauczycielem, który kształci ich dzieci i nie przywiązują żadnej wagi do kwestii edukacji.
Jednakże, gdyby całe zło polegało na lekceważeniu edukacji, byłoby z pewnością mniejsze, niż jest w rzeczywistości. Daje się dzieciom edukację, lecz edukację wadliwą. Chwaląc się obojętnością, nauczyciel wychowuje ich w obojętności. Chlubiąc się z nieprzestrzegania żadnej praktyki religijnej, naucza ich patrzenia na nią jako na rzecz bez znaczenia.
Oddaj dziecko, pięć lub sześć godzin dziennie, pod opiekę nauczyciela ateisty. Szybko się zarazi i zachoruje na ateizm. Dzieciństwo jest wiekiem, gdy prawie wszystko nabywa się przez wrażenie i nic lub prawie nic przez przekonanie. To z tego powodu w dzieciństwie dobre i złe przykłady wywierają tak wielki i wyjątkowo decydujący wpływ. Jako nieunikniona konsekwencja bezbożny nauczyciel wychowa, prawie zawsze, bezbożnych uczniów.
Szatan wie dobrze, co robi, kiedy usiłuje na wszystkie sposoby wprowadzić wszędzie ten odrażający system zepsucia. Istnieje rozległy i strasznie szatański plan rozprzestrzenienia w naszej nieszczęśliwej Hiszpanii tych piekielnych szkół, jako gęstą sieć, w której oka, od krótszego czy dłuższego czasu, wpadła znaczna część naszej młodzieży, by zostać wychowaną w ateizmie. To ostatni etap programu wolnomularstwa, który usiłuje się u nas wprowadzić z najskrajniejszą hipokryzją. Dzisiaj szkoła ateistyczna, pod nazwą szkoły laickiej, która służy jej za maskę, prosi jedynie o prawo do życia obok szkoły katolickiej. Ogranicza się, pod szumnym pretekstem propagowania nauki, do zwodzenia nieszczęśników, którzy nie są w stanie poznać złości jej żądań. Jutro, jak to już widzimy we Francji, będzie domagała się najokrutniejszej dyktatury naszych sumień i, pod nazwą edukacji laickiej i obowiązkowej, będzie miała rząd w swych rękach i zmusi go do zobowiązania obywateli, pod karą grzywny i więzienia, aby wysyłali do niej swe dzieci. Szkoła laicka to Szatan przemieniony w nauczyciela. Dziś prosi tylko o to, by być przyjętym jako gość. Jutro powstanie jako tyran. Takie jest miejsce szkół laickich, które zapowiadają po raz pierwszy w naszej ojczyźnie i które wszyscy katolicy powinni zwalczać jako najgorsze nieszczęście społeczne.
Ojcowie i matki! Rząd nie będzie jej zwalczać, ponieważ już od wielu lat rząd jest na usługach Rewolucji. To wy musicie ją zwalczać. Ci przebiegli agenci wolnomularstwa chcą odebrać wam synów, by ich ofiarować piekłu, nie możecie się na to zgodzić. Powinniście wybierać dla nich raczej ignorancję niż deprawację. Ależ nie, nie pozwolicie im zgnuśnieć w ignorancji. Możecie im zapewnić dobre, solidne i chrześcijańskie wychowanie. Wszędzie są szkoły publiczne i prywatne, które posiadają nauczycieli świeckich i duchownych, takich, jakich Bóg sobie życzy. To tym nauczycielom, a nie innym, musicie powierzyć wasze dzieci. Nauczycielowi, który nienawidzi katechizmu nie możecie dać ani grosza, jak mielibyście powierzyć mu duszę waszych dzieci? Tego, który nie czci krzyża nie uważajcie za nauczyciela, lecz za agenta zatracenia. Nie ufajcie temu, który nie uczy waszych dzieci znaku krzyża i Modlitwy Pańskiej, nawet jeżeli posiadałby zupełną wiedzę we wszystkim innym. Jeśli jest złym chrześcijaninem, im bardziej jest uczony tym jest niebezpieczniejszy, tak, jak bardziej należy bać się mordercy, który trzyma w ręku lepiej zaostrzony sztylet.
Ojcowie i matki! Musicie woleć śmierć waszych dzieci nad widzenie ich w takich ośrodkach zatracenia. Czego oczekujecie od syna lub córki wychowanych bez bojaźni Boga? Ten, kto nie boi się Boga, nie będzie bał się i nie będzie kochał swych rodziców. Ten, kto zaczyna od pogardy religii stanie się z czasem oprawcą swej rodziny. Rozważcie, że źli rodzice sami chcą, aby ich dzieci były dobre. Wy, którzy jesteście dobrzy, nie pozwólcie, by wasze dzieci otrzymały wykształcenie, które uczyni ich złymi.
Ojcowie i matki! Kiedy czytacie plakat lub gdy otrzymujecie ulotkę Szkoły laickiej, powiedzcie sobie od razu:
Szkoła laicka oznacza szkołę bez religii, bez katechizmu, bez Mszy, bez modlitw, bez Boga.
Szkoła laicka oznacza szkołę ateistów, szkółkę apostatów, złych synów, złych ojców, złych obywateli.
Szkoła laicka oznacza wychowanie, lecz wychowanie zatrute; literaturę [jako] haczyk demoralizacji; nauki [jako] biuro werbunku do lóż masońskich.
Taka jest szkoła laicka, jest tym i niczym więcej.
Jest grzechem ciężkim posyłać do niej dzieci. Rodzice, którzy popełniają taką nieprawość, grzeszą śmiertelnie. Grzeszą tak, jakby rzucili swe dzieci z wysokiego urwiska, jakby sprzedali swe córki na prostytucję.
Grzeszą ciężko ci, którzy mogąc uniemożliwić tym szkołom powstanie lub utrzymanie się, dają im swą aprobatę czy pozwolenie. Grzeszą ciężko ci, którzy je wychwalają lub są im przychylni. Grzeszą ciężko ci, którzy mają obowiązek mówienia wyraźnie na ten temat, milczą lub zatajają prawdę. Oni wszyscy grzeszą tak, jak grzeszy ten, kto podpala plony, zatruwa źródła, chleb i inne pożywienie.
Och! Wykształcenie jest wielką rzeczą pod warunkiem, że jest dobre. Lecz wykształcenie jest rzeczą okropną, straszną, kiedy jest złe. Wrogowie religii nie mogą nam wyrządzić większej szkody, jak zatruwając nauczanie. Uciekając do tego środka, cesarz Julian mniemał zniszczyć katolicyzm pewniej i szybciej, niż żelazem i ogniem. W ten sposób myślą obecni prześladowcy. Wierzą, że z satanistyczną szkołą osiągną swe cele. Próżna iluzja! Przyciągną do siebie wielką liczbę nieszczęsnych dusz. Zdeprawują wiele serc, odbiorą pokój i honor wielu rodzinom. Zasieją kąkol błędu na rozległych ziemiach, jednak niech przestaną się łudzić, ci wrogowie Chrystusa i Kościoła. Chrystus nie umrze! Kościół nie przepadnie!
Tymczasem chrońmy dusze, na ile jesteśmy w stanie, od tej zasadzki zatracenia. Wołajmy zawsze i wszędzie. Uwaga! Uwaga! Ojcowie, nie sprzedawajcie waszych synów! Matki, nie opuszczajcie swych córek! Uważajcie na szkołę laicką, która chce wam ich uprowadzić!
Tłumaczył z języka francuskiego Giuseppe di Varsavia. Źródło: ks. Feliks Sarda y Salvany, Zło społeczne. Jego przyczyny i środki zaradcze (Le mal social. Ses causes – ses remèdes), tom I, P. Lethielleux (Paryż, 1890), ss. 269-279.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz